Od Białego do Shori
Biały był poddenerwowany stratą całego kilkugodzinnego i żmudnego zbioru. Nie dał tego po sobie jednak znać, gdy zobaczył kto jest sprawcą całego zamieszania.
"To szczenię..." pomyślał. "Co ono robi tu tak samo w tym lesie?"
Rozejrzał się dookoła w nadziei, że... W sumie nie wiedział jakiej nadziei. Nie wiedział, czy woli czy nie woli mieć jeszcze do tego konfrontację z dorosłym opiekunem młodego wilczka. Opiekunowie i rodzice szczeniąt w tych czasach są obecnie... nieprzewidywalni. Z jednej strony mógłby trafić na kogoś, kto całą winę za zdarzenie zrzuci na niego (zamiast na nieuważne szczenię z głową w chmurach!), z drugiej strony chciał być pewny, że może pójść dalej, zostawić tą skrzydlatą kulkę za sobą.
"Czym ja się przejmuję?", wzruszył ramionami sam do siebie. Wyminął małą wilczycę.
- Nie - odpowiedział jej krótko - Nie jestem nawet pewny czy wiesz co zbierać.
Nie interesują go wyłącznie grzyby jadalne. Niektóre trujaki również mają swoje zastosowanie w medycynie. To wiedział sam lepiej niż ten mały podrostek.
Idąc dalej, poczuł, że coś mu chrupnęło pod łapą. Spojrzał na ziemię. Kosz, który niosła mała, leżał kilka kroków dalej, a części jego spodu rozrzuciły się teoretycznie wszędzie.
-Mhmm - mruknął i spojrzał na nią zza ramienia - Będą kłopoty. - stwierdził - Takie kosze nie są tanie.
Mała wstrychnęła coś pod nosem i zastrzygła uszami jak młoda łania. Chwilę zamilkła, po czym wypaliła:
- Mam pewne zapasy ziół i grzybów. Mogę Panu oddać ich część w ramach rekompensaty za te. - powiedziała pewnie, wskazując na stertę grzybowych pozostałości. - Trzeba jednak podejść po nie kawałek. W kierunku jeziora Arkane. I no cóż... Musiałby mi Pan powiedzieć, których odmian Pan konkretnie poszukuje.
Biały nie był pewny czy do końca zrozumiał co usłyszał i co w związku z tym czuł. Na pewno kapkę litości i zażenowania, które musiał rozchodzić. "Co za głupie i naiwne szczenię", pomyślał. "Czyżby to był złoty ptaszek, który dopiero co wyleciał ze swojej klatki?"
- Dziecko... to miłe z twojej strony, że chcesz się odpłacić, ale... gdzie są twoi rodzice? Albo opiekunowie? Ktoś na pewno cię szuka, a ty szwędasz się sama po lesie. Takie szczeniaki jak ty nie powinny chodzić same.
Stanął i usiadł na wprost niej. Zlustrował ją wzrokiem, szukając czegokolwiek, co mogłoby zdradzić czyja ona jest. Niektóre rodziny mają swoje herby i malują je na sobie by się łatwo znaleźć. Niekoniecznie zawsze, ale dość często... Tym bardziej te wyżej postawione...
-Jestem już duża. - pisnęło pod nosem to małe stworzenie przed nim, puszcząc się niczym rozdymka, kręcąc pyszczkiem w bok. To nawet rozbawiło trochę starszego wilka.
- W to nie wątpię - prychnął - A w domu to pewnie już możesz korzystać z legowiska dla dorosłych, co? - droczył się.
Jak tak na nią patrzył z góry, gdy ta miotała pyszczkiem w tę i we wtę, zauważył w końcu coś, co przybliżyłoby mu odgadnięcie do kogo należy ta przybłęda. Wzdłuż jej nosa biegła brzoskwiniowa linia, która raz po raz się pojawiała, to znikała, w zależności gdzie padały promienie słońca. Ten sam odcień miała też pod oczami w postaci kropek.
Waderka otworzyła pysk chcąc już coś odpowiedzieć, ale w jej postawie widać było zawahanie.
- Może po porostu zabiorę jakieś zioła dla Pana i rozwiążemy tym jakoś sytuację? - rzuciła niepewnie propozycję.
- Zioła mam i ja. - na chwilę spojrzał na miejsce, gdzie wylądowały jego grzybki - Potrzebuję grzybów. Dokładniej pewnej odmiany rosnącej w górach, ale nie o tej porze roku. Będę musiał je od kogoś kupić - znów spojrzał na nią - Ale co taki mały pryszcz jak ty może wiedzieć gdzie jest najbliższy targ?
Biały wiedział gdzie jest targ i od kogo kupić grzyby. To było tylko podchwytliwe pytanie, by sprawdzić czy ona też wie i czy da się tam zaprowadzić. Będąc tam już popytałby odpowiednich osobników i z pewnością mógłby ją tam już gdzieś zostawić, nie musząc się później przejmować.
<Shori?>